„Nowy Jork w obiektywie Dawida Handwohla” | Wystawa fotografii

4 sierpnia 2025, 18:00

Wystawa fotografii Dawida Handwohla pt. „Nowy Jork w obiektywie Dawida Handwohla”. Niezwykła kolekcja utrwalona w obiektywie aparatu w 1964 r. Koncept wystawy powstał we współpracy z Bolesławem Szenicerem i Łukaszem Kołodziejczykiem z Fundacji Cmentarza Żydowskiego „Gęsia”.

Wernisaż: 4 sierpnia 2025, godz. 18:00

Miejsce: Galeria „PUNKT”, ul. Chlebnicka 2


Dawid Handwohl urodził się 20.08.1923 r. w żydowskiej rodzinie, zamieszkałej przy ulicy Czerniakowskiej na warszawskim Powiślu. Ojciec Dawida prowadził przed wojną dobrze prosperującą hurtownię chustek, szali i wyrobów tekstylnych przy ulicy Gęsiej. Dawid był jedynym ocalałym z pięciorga rodzeństwa, które zginęło w niemieckim obozie Zagłady w Treblince. Jednym z jego braci był słynny bokser z klubu „Maccabi”, znany pod pseudonimem „Sing Sing”. Z racji zajęcia jakim trudnił się ojciec, Dawid od małego miał styczność z handlem i wszystkimi jego tajnikami. Bystrość jego umysłu oraz częste podpatrywanie ojca szybko dały o sobie znać, owocując wielkim talentem do handlu, który wykorzystywał przez całe swoje późniejsze życie. Ulice warszawskiego Powiśla ochrzciły go ksywą „Czarny Dawidek”. Wśród rówieśników wyróżniał się odwagą, która czasem wiązała się z ryzykiem bezpośrednio zagrażającym jego życiu. Przykładów na jego odwagę podczas okupacji niemieckiej było wiele, np. ucieczka z obozu w Bełżcu w 1941 r., dokąd trafił tylko za to, że nie zdjął czapki przed przechodzącym esesmanem. Powrócił do getta warszawskiego, ale niedługo dane mu było nacieszyć się pobytem z rodziną. Podczas jednej z łapanek trafił do łagru w Siedlcach, gdzie pracował ponad siły w kamieniołomach. I znowuż, w połowie 1942 r. podjął udaną próbę ucieczki do getta warszawskiego. Tym razem dowiedział się, że cała rodzina została wywieziona do Treblinki i zamordowana. Następnie z grupą Żydów z Warszawy trafił do obozu na Majdanek. Tam wpakował się w awanturę z blokowym, recydywistą, przez którego został ciężko pobity. I tym razem Dawid miał wielkie szczęście, rozpoznał go dawny kolega z Powiśla, Polak który pełnił funkcję kapo w obozowym krematorium. Wspomniany kolega załatwił mu lżejszą pracę – wysypywanie ścieżek popiołem ze spalonych ludzkich kości. Życia ani godzin w obozowych realiach nikt nie mógł być pewien, nawet blokowy, który został uduszony w zemście za wcześniejsze pobicie Dawida. Kolejnym etapem jego „podróży” była wywózka z grupą więźniów z Majdanka do obozu w Oświęcimiu, a stamtąd do Mauthausen. Następnie Dawid trafił jeszcze do kopalni w Albertstadt… Końca wojny doczekał się w amerykańskiej strefie okupacyjnej… I tu ciągle mając niewyobrażalne szczęście, spotkał kolejnego dawnego kolegę z Polski, Żyda z którym wspólnie założył dom publiczny dla żołnierzy alianckich armii. W 1949 r. zamiast wracać do „swojej” ukochanej Warszawy, postanowił wykorzystać „nowe” znajomości i wyjechał do Nowego Jorku. W 1990 r. po raz pierwszy odwiedził Warszawę. Przyjechał w interesach na rozmowy do Ministerstwa Handlu jako nowojorski biznesmen.